Zasłonię dzisiaj wszystkie lustra

Boje się spojrzeć sobie w oczy

A za plecami zobaczyć ciebie

 

Lepiej przyjdź do mnie we śnie 

Tam twoj duch mnie dogania

O wiele łagodniej 

Będąc umarłym ciągle masz

Niepopsute serce

Ja ciagle żywa mam

Niepopsute życie 

 

Gdy muszę sie obudzić 

Obwijam ranę bandażami

Dzielności i dumy

To największa z moich sztuczek

Oddzielam siebie

Cienka nieprzepuszczalną warstwą

Wzruszenia ramion 

Między mną a nimi od lat

 

Boję się jutra 

Powrotu do tamtego miasta 

W którym zamknęło się życie

Nasze kroki

Nasze szepty 

Brak odpowiedzi na płacz 

Najgorszej utraty 

 

Zasłonię nocą wszystkie lustra

Wyobrażając sobie że moje 

Stopy dotrą nad nasze jezioro

Pod taflą wody zobaczę ciebie 

 

Odwinę bandaże i wreszcie

Stanę przed kimś naga

Nie poczuję jak zimna w

Listopadzie jest ta fala 

Która zabierze mnie na dno

 

Bez zapatrzenia w twojego ducha

Zobaczę jak jasne

Jest to miejskie nocne niebo

Gdy serce może odpocząć

 


Reposted from hormeza via literami